Microsoft i Sony – Kolejny taniec

Gdy piszę te słowa, świat wstrzymał oddech. Nie tyle ze względu na technologiczny przełom, jakiego można by spodziewać się po nowej generacji sprzętu do gier, a przez panującą epidemię. Ta pokrzyżowała niejedne plany, ale wielce możliwe, że premiera nowego sprzętu od Microsoftu i Sony odbędzie się, jak zaplanowano, w tym roku. W ciągu ostatnich tygodni dostaliśmy też, nareszcie, parę potwierdzonych informacji odnośnie mocy obliczeniowej i architektury nowych konsol. I już na starcie można dostrzec różne podejście do tego samego tematu, dwóch wiodących na rynku firm.

Jest to podsumowanie tego co ostatnio dzieje się na konsolowym rynku, z perspektywy kogoś, kto za specjalistę się nie uważa.

Ciekawe Czasy

Początek nowej generacji, zapowiada się o wiele bardziej interesująco niż to co obserwowaliśmy przy zapowiedziach PlayStation 4 i XboX One. Może i next genowym konsolom brak trochę splendoru wielkich prezentacji na E3. Jednak mam wrażenie, że tym razem pojedynek konsol będzie odbywał się na trochę innych zasadach niż poprzednio. Gdy ogłaszano specyfikację sprzętu w roku 2013, spojrzałem na swój komputer i z rozczarowaniem stwierdziłem, że jego siła obliczeniowa jedynie w niewielkim stopniu ustępuje temu co zaprezentowano. Nikt specjalnie nie ekscytował się konsolami, które wydawały się być równie potężne co wtedy paroletni PC. Zawierały bardzo podobne komponenty i dało się to odczuć w jakości gier, które ukazały się na początku generacji. I tak dotrwaliśmy do dnia dzisiejszego. Z dwoma pudełkami, różniącymi się praktycznie kosmetyką. W szczególności, że obie firmy prezentowały w międzyczasie rewizję swojego sprzętu. Delikatnie podkręcając nie domagającą specyfikację.

Tym razem też spodziewałem się powtórki z rozrywki. Szczególnie, że Sony i Microsoft zaopatrują się w swoje APU u AMD. Zapowiadała się powtórka z rozrywki. Tani PC sprzedawany jako konsola. Zostałem jednak miło zaskoczony. Okazało się, że wyzwania przed jakimi stoją obie firmy są różne i istnieją w reakcji do problemów, z którymi przyszło im się zmierzyć w obecnej generacji.

SeXBOX

Tworząc XBox One, Microsoft spoglądał na sukces jakim miał być Kinekt i zagrożenie jakim widziano używane gry. Ostatecznie ani plany na jedno, ani na drugie kompletnie się nie sprawdziły. Kinekt okazał się ślepym zaułkiem ewolucyjnym. Przeżył jedynie krótki błysk popularności, jak wiele lśniących nowinek. Używane gry przestały być problemem, ze względu na upowszechnienie się internetowej ich dystrybucji. Ktoś jeszcze pamięta o tym, że początkowo dyski Xboxa miały mieć zabezpieczenie przypisujące je do konsoli? Microsoft postawił na złego konia. Odbiło się to zarówno na wizerunku marki, jak i na mocy obliczeniowej konsoli. Ta w ostatecznym rozrachunku sprzedała się o wiele gorzej od maszyny konkurencji.

Wydaje się, że gigant z Redmond przygotowując XBOX Series X, który już przez niektórych został żartobliwie ochrzczony SexBoxem, wziął sobie do serca wszystkie błędy poprzedniej generacji. Z danych, które do tej pory udostępniono (spójrz tabela powyżej) wynika, że tworząc nowe X pudełko, nie oszczędzono na mocy obliczeniowej. Zastosowano więc strategię, która sprawdziła się we wciąż trwającej generacji. Niezbyt skomplikowana architektura, przypominająca PC, którą będą znali programiści. Dodajmy do tego jak najmocniejsze komponenty, jakie można spodziewać się we współczesnej konsoli, za rozsądne pieniądze. Podobieństwo do PC jest wydaje się częścią szerszej strategii, ponieważ wiele tytułów Microsoftu, będzie publikowanych też na tej platformie. Zmonopolizowanej praktycznie przez system operacyjny firmy. Przynajmniej tak to wygląda w teorii. Wiele będzie zależało od ceny urządzenia. To informacja, którą obie konkurujące firmy trzymają jako Asa w rękawie. Jednak granica 600$ wydaje się być nie do przebicia.

Oczywiście, przedstawiciele Glorious PC Gaming Master Race, nie będą raczej oszołomieni tą specyfikacją. Porównując ją jednak do konsol znajdujących się obecnie na rynku, różnica jest kolosalna. Nawet dziś, przeciętny PC będzie miał się czego wstydzić. Ray Tracing, wciąż jest technologią nową. Jeśli nie będzie jedynie hasłem marketingowym, a będzie faktycznie w grach używany i będzie miał realny wpływ na jakość grafiki, Xbox będzie lepszy od większości średniej klasy PCtów. Czyli tego, na co stać przeciętnego zjadacza chleba.

Wydaje się więc, że Microsoft postanowił rozprawić się z problemami konsoli sprzed 7 lat przy pomocy brutalnej siły. W dodatku, możliwe, że korporacja może sobie pozwolić na to by nie zbijać kokosów na nowej konsoli. Tylko po to by stanowić dobrą konkurencję dla Sony. Choć kto wie, może tym razem są w stanie pozwolić sobie na drobne straty, jak to miało miejsce choćby w początkach produkcji Xboxa 360. Czas pokaże. Podoba mi się też to jak wykorzystano doświadczenie zdobyte przy tworzeniu XboX One X. Konsola powinna być bardzo cicha i chłodna. Przemawia też do mnie monolityczna prostota designu. Niby obudowa nie jest ważna, ale dobrze trzymać w salonie coś co nie będzie straszyć wyglądem. Jedyną radę jaką miałbym dla Microsoftu to by zatrudnił kogoś do wymyślania nazw, od dłuższego czasu mają z tym problem. Niby jest to drobnostka, ale przeciętnego klienta może łatwo zdezorientować. Te wszystkie 360-ki i XBONE’y wywołują jedynie złośliwy uśmiech i zachęcają do wymyślania niewybrednych pseudonimów.

PS5 i przezwyciężanie ograniczeń

O ile Microsoft postawił na prostotę, to rozwiązanie Sony, kojarzy mi się z trochę innymi czasami. Może nie jest to powrót do wykręconej, odjechanej, przyszłościowej i niewykorzystanej przez nikogo architektury Cell ale… Nie jest ono takie proste jak wciśnięcie najbardziej ekonomicznego procesora, w konsolowe pudełko. Microsoft i Sony korzystają z usług AMD. W ramach tej współpracy, zespół CPU i GPU nie będzie zawierał jakichś bardzo różniących się od siebie technologii. Układy obu firm będą bazowały na czymś co będzie można bez problemu spotkać też w PC. Stąd rewolucji trzeba byłoby szukać gdzieś indziej. Można się też domyślać, że Sony stara się by ich konsola była atrakcyjna cenowo. I wszyscy podejrzewają, że będzie tańsza niż oferta konkurencji. Stąd też konieczność tańcowania wokół pewnych ograniczeń. Szukanie kreatywnych rozwiązań.

Z niesamowicie nudnej konferencji wynikało, że PS5 będzie zawierało parę drobnych układów pomocniczych, ułatwiających pracę deweloperom. Mark Cerny prawie uśpił mnie swoją prezentacją, jednak to co zdołałem zrozumieć dało mi trochę do myślenia. Z prezentacji wynikało, że konsola mocno koncentruje się na wykorzystaniu potencjału dysków SSD. Do tej pory gry konsolowe często były mocno ograniczone szybkością wczytywania się danych z dysku, czy nośnika optycznego. Twardziel w PS5 ma szybkość większa niż większość dysków SSD dostępnych obecnie na rynku – 5.5 GB/s. Dwukrotnie więcej niż to co proponuje Microsoft. I zaczyna się to zbliżać do prędkości przesyłu danych, jakie parę generacji temu, miały pamięci RAM. A z tym można zrobić już parę interesujących rzeczy.

Rozwiązania jakie zastosowano mogą zmienić kompletnie podejście twórców do wykorzystania pamięci konsoli. Łatwo wyobrazić sobie sytuację w której na nasz ekran streamowane są na bieżąco elementy graficzne. Wiemy, że Sony za cel stawia sobie by ekrany ładowania były pieśnią przeszłości. Jazdy windą, czy inne elementy, mające je ukrywać też mają zniknąć. Graficy będą mieli większą swobodę w kreowaniu przestrzeni, która nie będzie musiała być sztucznie ograniczana obiektami zasłaniającymi elementy mocno obciążające system. Zmienić się więc może sposób w jaki projektowane są levele, bo designerzy będą w mniejszym stopniu ograniczeni. Możliwe, że pozwoli to też na szybkie wczytywanie, bardziej szczegółowych assetów, co z kolei będzie miało wpływ nie tylko na gry z dużymi przestrzeniami, ale też na mniejsze pomieszczenia.

Jest jednak jeden problem z takim rozwiązaniem. Pełne wykorzystanie pełnej mocy PS5 zapewne będzie odrobinę trudniejsze niż bezpardonowe podejście Microsoftu. Co prawda, nie zapowiada się, by konsola Sony cierpiała na niedostatki mocy, ale przegrywa z najbliższą konkurencją w czysto liczbowym porównaniu. By wycisnąć z niej ostatnie soki potrzeba będzie innego podejścia do zarządzania pamięcią. Stąd spodziewać się można, że tytuły First Party na PS5 będą wyglądały niesamowicie, za to cierpieć mogą tytuły międzyplatformowe.

Duchy przeszłości

Zapewne nie tylko ja myślę o paru starszych konsolach, kiedy słyszę słowa: bardziej skomplikowana architektura. Nadmierne komplikowanie tego jak zbudowana jest maszyna, było gwoździem do trumny nie jednej z nich.

Dorzucanie kolejnych procesorów by konkurować z pierwszym PlayStation, zgubiło Sega Saturn. Narzekali na niego programiści, nie potrafiący poradzić sobie z pośpiesznie sklejonymi na gumę do żucia układami scalonymi, które dodatkowo windowały cenę konsoli pod niebiosa.

Podobny los spotkał PS3. Tutaj wielowątkowy procesor Sony był tak egzotyczny, że wymagał lat doświadczenia, by uzyskać przy jego pomocy zadowalające efekty. Był on też drogi w produkcji i wraz z napędem Blu-Ray był przyczyną zawrotnej ceny konsoli Sony. W dodatku, do końca tamtej generacji, był to system na którym wieloplatformowe tytuły sprawowały się trochę gorzej. Różnica jest taka, że PS5 powinno być stosunkowo tanie, a jego technologia nie jest aż tak kosmiczna, by wymagała gigantycznego nakłady pracy.

Microsoft też nie ma co liczyć na taryfę ulgową. Rzadko bywa, że większa moc obliczeniowa gwarantuje większą sprzedaż. Zarówno Gamecube, jak i pierwszy Xbox maszynami mocniejszymi od PS2. W świecie konsol przenośnych zawsze zwyciężały konstrukcje Nintendo. Te zazwyczaj wyposażone były w dojrzałą, szeroko dostępną technologię, której wykorzystanie było innowacyjne, a same konsole stosunkowo tanie. Nowy Xbox może okazać się sprzętem trochę zbyt drogim, dla własnego dobra. Nie bez powodu spekuluje się, że Sony tnie koszty gdzie tylko może. Wystarczy spojrzeć na dziwną pojemność dysku PS5. 825 GB jest liczbą, która kojarzy mi się z przysposobieniem jakichś produkcyjnych odpadów.

Nowy Początek

Możliwe, że w tej generacji, walka o klienta będzie bardziej wyrównana. Poprzednio PS4 zdobyło wczesną przewagę i Xbox One w pewnym momencie nie miał kompletnie raportowanych wyników sprzedaży. Tylko po to by Microsoft mógł zachować twarz. Sony zdominowało konsolową przestrzeń ostatnich 7 lat. Dziś ciężko zgadnąć jak będzie wyglądał przyszłość. Wiele firm stawia na usługi streamingowe, które wciąż jeszcze kuleją i wielce prawdopodobne, że ze względu na fizyczne ograniczenia nie będą w stanie przebić się do szerszej widowni. Ale równie możliwe, że jest to ostatni konsolowy taniec. Ja mam nadzieję, że zobaczę choćby kolejne Nintendo, PS6 i może Xboxa. Choć może też zaistnieć przyszłość, w której wszystkie te maszyny zastąpi PC, a firmy produkujące konsole staną w szranki ze Steamem.

Na razie cieszą mnie, entuzjastę, kolejne wieści o nowym sprzęcie. Szczególnie, że ta generacja zapowiada się bardziej interesująco. Tym razem może okazać się, że miejsca jest wystarczająco dużo dla wszystkich i nikt nikomu po palcach deptać nie będzie.

2 komentarzy w “Microsoft i Sony – Kolejny taniec

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem*. Jeśli chcesz by przy twoim komentarzu pojawił się spersonalizowany avatar odwiedź stronę: Gravatar.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.